Ostatni (póki co) koncert z serii odbyty- ledwo się ruszam, łupie mnie w krzyżu, a Rewelejszon może się pochwalić rozciętym łukiem brwiowym i nie tylko. Jednym słowem fajno było a na dowód tego nie mam żadnych zdjęć- bo kto by pamiętał o zdjęciach jak się trzeba bawić było:p Jest tylko jedna seria tego typu:
(to jest najostrzejsze zdjęcie ze wszystkich:p)
Podsumowując 3 koncerty na których byliśmy ostatnio, stwierdzam że moim ulubieńcem ukochanym jest jednak.... Sedes:)
No, teraz rozpoczynam okres detoksykacji, czuję się wykończona i będę teraz leżeć i jeść sałatę, nie palić i nie pić.
P.S. Odebrałam dziś dyplom!:p Mama szaleje z radości:)
:D nie nie nie no patologia atakejszyn pe el.
OdpowiedzUsuńtowarzystwo dało rade, szampan nad tunelem i warka lejaca sie z nieba tez, pogo tez sympatycznopatologiczne. dla mnie ten koncert mimo gonga najlepszy ;p
ps. oblewamy papier mastera wiec nie wydziwiaj z tym niepiciem - raz sie zyje:)
OdpowiedzUsuń:D była moc. towarzystwo przednie ;) i oddawaj plakacik ;p
OdpowiedzUsuń