Jak się komuś nie podoba to niech jedzie do wymuskanej Francji czy na MTV Ibizę, ja jestem absulutnie zachwycona Bukaresztem.
Nie widzałam dotąd tak chaotycznego, ciężkostrawnego, dzikiego i fascynującego miasta.
(fakt, że inaczej się zwiedza jak się ma tubylczego przewodnika i się zakosztowało miasta "po godzinach":p)
Koszmarne korki i dżungla na ulicach,
obok siebie rudery, komunisty, zabytkowe cerkwie, piękne kamieniczki i biurowce,
imponujące życie nocne, metro całe w graffitti (czerwona linia, bo niebieska jest nowiutka i błyszcząca) na niektórych uliczkach w samiuteńkim centrum w ogólne nie ma asflaltu:p
Niesamowity klimat, jestem zakochana, trzeba tam wrócić, bo czuję niedosyt:)
to jest tajemne wejście do knajpy gdzie normalnie balują moi znajomi (nazywa się "Varză " - wielofunkcyjne słowo które oznacza : kapusta, wyjebany, pojebany i najebany :D)
i na koniec mała adicts'owa perełka:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz