obiecałam relację z przemian naściennych, nieniejszym spełniam tę obietnicę (korzystając że jest sobota i nie bardzo mam co robić).
Pierwotnie przez dłuuugi czas była dupa, czyli właściwie zwierzyniec zwieńczony dupą:
i potwór:
a potem nastapiła zmiana wizji, nowa wena i potwór musiał niestety zniknąć
(w międzyczasie zostałam pozbawiona przyzwoitego aparatu i od tamtej pory jakość robionych przeze mnie zdjeć kafastrofalnie się pogorszyła)
I tak się zapowiada że chyba więcej transformacji nie będzie, bo ja też niekoniecznie będę.
Ukłony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz