wtorek, 5 kwietnia 2011

Oradea:)

Wszyscy mówili, że Oradea (swoją drogą strasznie ładna nazwa dla miasta) jest naprawdę piękna i nawet żałowałam na początku że nie udało mi się tam pojechać na wolontariat. Teraz już wiem jak wygląda Oradea i faktycznie- piękne miasto i mogłabym zamienić na swój Arad (choć bardzo bardzo Arad lubię)

Żeby zaoszczędzić pieniądze których nie mam i sprawić sobie trochę przyjemności, pojechałam stopem, poszło gładko, 2 godzinki i na miejscu. Przy okazji przekonałam się jak koszmarne są rumuńskie drogi:) Myślicie, że w Polsce mamy złe drogi?? O jakże się mylicie, mamy fantastyczne drogi! Złe drogi to są dopiero tutaj!:p




  
Przez 3 dni mieszkałam na Bulevardul Dacii (a jakże by inaczej:p), było przefajnie i smutno było wyjeżdżać ( niedługo jadę tam znowu:p)







w niedzielę mieliśmy najprawdziwszy piknik 






wieczorami oddawaliśmy się wspaniałemu zjawisku pod nazwą "drinking games", naszą ulubioną stały się kości- z braku stołu graliśmy na opakowaniu od Monopolu- które to opakowanie stało się z czasem integralną częścią gry :p
Oto jak się zmiało z upływem godzin : (oczywiście każdy punkt, kropka czy kreska, miały swoje znaczenie co do ilości alkoholu do wypicia)





 

Potem poszliśmy na imprezę dubstepową, 5 godzin śmiechu, polecam. 

Jutro raniutko jadziemy do Mołdawii (konkretnie do stolicy- Kiszyniowa) na 5 dni, ufam że wrócę cała i zdrowa, bo podobno pełno tam mafii z kałasznikowami na ulicach.
Każdy rumun który usłyszał, że jedziemy do Mołdawii, robił mniej więcej to samo- krzywił się, wciągał powietrze przez zęby z charakterystycznym świstem i mówił " uuuuu ...dangerous...." :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz