Oto moja pusta dłoń.
Pusta, ponieważ nie ma w niej tego co powinno być.
Spotkało mnie albowiem straszne nieszczęście- kupiłam sobie paczuszkę tytoniu i go zostawiłam w sklepie na ladzie....
Co za tragedia :(
Że też zawsze musi się zdarzyć coś takiego, co zepsuje pozytywny odbiór rzeczywistości .
Ta cała udręka tak mnie przygniotła, że postanowiłam napisać elegię.
Pogwałciłam wszystkie zasady tego antycznego gatunku, nie zastosowałam heksametru daktylicznego w pierwszym wersie, ani pentametru daktylicznego w drugim.
Zachowałam natomiast charakter poważny, refleksyjny, w tonie smutnego rozpamiętywania, rozważania lub skargi, dotyczący spraw osobistych lub problemów egzystencjalnych.
Tytoniowa waniliowo-wiśniowa elegia
Och
tytoniu mój przewspaniały
Czemu cię moje dłonie nie zabrały
Czemu zostałeś na sklepowej ladzie
Zamiast wylądować w mej przytulnej szufladzie
Przepadłeś nieszczęsny, krwawi ma dusza
Już piękno przyrody mnie nie wzrusza
Już się nie uśmiecham o poranku wstając
Wciąż w głębi serca urok Twój wspominając
Znów zakpił ze mnie los podły
pozostały mi już tylko modły
albo zapas żeń-szenia sobie sprawić
coby swą przytomność umysłu naprawić
a tego gada co Cię teraz pali
niech moja klątwa na ziemie powali
niech mu zzielenieją uszy
i niech zgubi kolekcję kapeluszy.
O.
umarłam :D
OdpowiedzUsuń"a tego gada co Cię teraz pali
niech moja klątwa na ziemie powali"