Zabiegany dzień, między innymi spotkanie z Aleksandrą i dziewięcio-miesięcznym bobasem w brzuchu. To jest jej koszulka (świr zawsze pozostanie świrem:p)
Ja skromnie zamówiłam 4 gałki lodów z polewą,
Aleksandra to wielkie melonowe coś, czego nazwy nie powtórzę:p
Straszna rozpusta.
Pyk. Koniec weny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz