wtorek, 29 maja 2012

Inquisition na Brutalu:)

Dziś brutalowych podniet ciąg dalszy,
właśnie odkryłam (jak zwykle w czas)że do składu dołączyło szatańskie Inquisition:)
(zła dziadzia że nie dała znać!)
Cieszy mnie to o tyle, że byłam juz na koncercie rzeczonego Inquisition w Kazamatach, tyle że na niego... nie dotarłam :p (zmęczenie + sposób na zmęczenie Dobrego Wujka :p)
Tzn kupiłam bilet (wcale nie tani), zgadałam się z chłopakami, zrobilismy nawet małego bifora u mnie w domu, udaliśmy się do Kazamatów, pokręciliśmy się, okazało się że gwiazda wieczoru zagra dopiero po 24.... i gdzieś przepadłam i nie doczekałam koncertu :P
Do tej pory pluję sobie w brodę :p
Na szczęście los daje mi powtórna szansę na tegorocznym BA :)

Co do moich przygotowań to oczywiście leżą w gruzach, słucham w kółko Analogsów i Podwórkowych Chuliganów :p
Co ja na to poradzę że nie mam weny na szatana....
Ale ciągle sobie obiecuję poprawę, w kolejce na obczajenie niecierpliwią się już Sólstafir i Virus.

poniedziałek, 28 maja 2012

I tak leci czas.....

No właśnie, prawie czerwiec
Fakt że mam stałą pracę (pierwszy raz w życiu na cały etat ;p) sprawia że czas mi strasznie szybko leci, tygodnie zlewają się i mijają jeden po drugim, jakby po poniedziałku następował od razu czwartek...

To że pracuję grzecznie jak mróweczka nie zmienia oczywiście faktu że jestem tradycyjnie zbankrutowana i absolutnie mnie na stać na mieszkanie które właśnie wynajęłam :p
Do tego w całej tej gonitwie nie zdążyłam się nawet porządnie nacieszyć nowym mieszkaniem, bo właściwie tylko tu nocuję.






pozdro Amiszu- sąsiadu :)


wtorek, 22 maja 2012

Z jaskini do groty ;p


Ave.
Jednym z częstych wyznaczników tego, że zachodzą jakies zmiany w życiu, jest brak internetu:p
Potwierdza się to i tym razem, w nawałnicy zmian- byłam odcięta od sieci.
Tak to już jest przy przeprowadzkach.
Dużo się u mnie pozmieniało i w wyniku tych perturbacji długo nie było żadnej notki, która by mogła dokumentować  całe zjawisko, ale wreszcie net ogarnięty:)
Jęczałam tu na blogu nie raz, że przydałby się jakiś dobry rok dla odmiany, bo kilka ostatnich jakoś się nie popisało pod kątem przychylności losu, i tu nagle w połowie maja okazuje się że być może to właśnie ten będzie stanowił choć lekkie odbicie od dna:)
Po pierwsze przeprowadzka:
w miejsce znacznie lepsze, cieplejsze, przyjemniejsze, suchsze, jaśniejsze i normalniejsze (i wreszcie rzeczy przestaną mi pleśnieć :p)
I choć napis na domofonie głosi że mieszkam teraz w grocie, porówniania z jaskinią nie ma :p
















Pozdrawiam wszystkich którzy mi pomogli :)