wtorek, 22 listopada 2011

SEDES & KSU

W święto narodowe poleźliśmy na wyczekwiany przeze mnie dłuuugo koncert zacnych grup wymienionych w tytule,
towarzystwo dopisało, nawet dawno nie-widziany OiLech się pojawił i cała patologia :)
Ja, jako miłośnik Sedesu, szłam głównie na nich właśnie, ale przykrość mi zrobili nie grając mojej piosenki... *
KSU natomiast owszem zagrało to co chciałam :) czyli



KSU fajnie, choć trochę nas zaskoczyli tym setem akustycznym w środku koncertu, a trwał on wcale długą chwilę. Lepiej gdyby zrobili osobny koncert "KSU- akustycznie", a nie pozbawiali nas energii (przecież alkohol ludziom schodzi! :p )

Ogólnie wszakże bardzo miły wieczór nam się udał:)
Teraz rozmyślam nad ponownym Dr. H. i Nagłym Atakiem Spawacza w Rotundzie.
Kłaniam się.




* to sama sobie puszczę :p

środa, 9 listopada 2011

Taterniki

Udało się skoczyć w Tatry jeszcze przed zimą.
Wszystko pięknie, szkoda tylko że zapomniałam jak bardzo nienawidzę Doliny Chochołowskiej..
Zapamiętać: nigdy więcej nie przemierzać tej nieszczęsnej dolinki piechotą, dramatyczna strata czasu i energii.
Chcieliśmy iść przynajmniej na Rakoń, ale z powodu chochołowskiego pożeractwa czaswego, skończyło się tylko na Grzesiu.





kanapeczka z owocem kaki, który o 5.30  rano jak robiłam śniadanie pomylił mi się z pomidorem... :p







jeden z potężniejszych koni jakie widziałam w życiu :p


muchomorki :p












Wkrótce relacja z przeprowadzki i produkcji winka daktylowego :)
Ukłony.


P.S. Warto poznawać nowych ludzi - dzięki Mihaiowi z kursu rumuńskiego mogłam się uraczyć prawdziwym oryginalnym Ciukiem! :) Dobrze było sie napić rumuńskiego piwka... Wspomnień moc :p) Dzięki Mihai :)