wtorek, 31 sierpnia 2010

W Krainie Kubków

Jutro oddaję pracę. Jest to tak niewiarygodne, że właściwie do mnie nie dociera. Oczywiście do szczęśliwego zakończenia jeszcze daleko, teraz nastąpi cała seria poprawek i pieprzenia się ze stroną techniczna tego wydawnictwa. Ale przecież nie narzekam- jest wspaniale:p

Póki co, żyję przyrośnięta do biurka, w Krainie Kubków. Założyły tu prawdziwą kolonię, przymierzają się chyba do inwazji na cały pokój. Zaczynam troszkę się ich bać, że np nagle na trzy- cztery wszystkie na mnie skoczą czy coś takiego :p
Co jakiś czas potrącam jeden z nich, wylewając jego zawartość na notatki, książki i komputer.
Czasem wynoszę jeden czy dwa do kuchni, ale natychmiast wracają i do tego przyprowadzają znajomych...

Oto one...














 

(tak, przyznaję się, piszę pracę pod wpływem alkoholu:p)

niedziela, 29 sierpnia 2010

Ciasteczko:)

Na mój płaczliwy lament, przyszło do mnie na (prawie) własnych nóżkach takie oto ciasteczko!:) Radość była tak wielka, że postanowiłam poświęcić mu notkę. Oto ciasteczko:

Dodam jeszcze, że mam aktualnie 78 stron i 2 dni na dokonanie dzieła. Nie ruszam się od biurka całymi dniami i nie wyobrażam sobie co będzie jak już skończę. Nadmiar wolności mnie chyba przygniecie:p

No, i na sam koniec (bo spać już idę) dodam, że widzieliśmy dziś film HARDWARE a.k.a M.A.R.K. 13- cyber-punkowy, sci-fi horror z niebanalna ścieżką dźwiękową- Ministry i np Motorhead..:)
przyjemna odmiana:)



czwartek, 26 sierpnia 2010

Wycieczka wirtualna:)

Póki jeszcze jest lato, chciałam wszystkim pokazać jak tu ładnie i zielono mamy, a od kiedy założyli nowy działający domofon- nawet rzadziej śmierdzi uryną w bramie...:p (ach uroki Kazimierza :p)
Tędy się wchodzi:

tędy się kroczy:


i się dochodzi:


Z perspektywy podwórka wygląda to tak:


A gdyby natomiast się wchodziło od drugiej strony (bo nasz królewski apartament posiada dwa wejścia:p), stąpając po tej oto posadzce:




można by zobaczyć takie oto ładne okno, za którym jest nasz balkon:
 
Deszczowy widok z balkonu:


A ten ptaszek uznał balkon za dobre miejsce na przeczekanie ulewy i nawet kakapo się dosiadło:p

I wieczorem:


Następnym razem zwiedzimy domek od środka:p a tymczasem wracam do mojej diabelskiej pracy, mam około 74 stron i czas do przyszłej środy.

wtorek, 17 sierpnia 2010

BRUTAL ASSAULT 2010- raport:)






No i po wszystkim. To, że było przefajnie jest oczywiste, więc na tym się skupiać nie będę:)
Muzycznie- jeśli chodzi o energię i koncertowe szaleństwo to wyróżniam i medal przyznaję Sepulturze, Agnostic Front i Fear Factory:)
Na Sepulturę ledwośmy zdążyli, bo nastąpiły pewne zmiany w rozkładzie jazdy i zamienili się dniami z Lock Up. Po Obituary i Ensiferum, idąc sobie spokojnie do namiotu, wolnym niezobowiązującym krokiem, nagle słyszę znajomy rytm.. ale myslę sobie- niemożliwe- oni grają jutro! Idę dalej (na wszelki wypadek zawróciłam i troszkę przyspieszyłam :p), rozkminiam- nie ma szans, Sepultura jak w pysk strzelił! (A-Lex I jeśli mnie pamięć nie myli) No i dobiegłam na koncert (zgarnęłam po drodze zagubionego Rewelejszona)  tracąc tylko tą pierwszą piosnkę:)
Potem było Fear Factory, Children of Bodom i nie dający rady Gorgoroth, więc jak widać mieliśmy treściwy wieczór:)
Rewelejszon miał fazę na bleka, dlatego zaliczyliśmy większość koncertów blackmetalowych i pagańskich, jak np Ensiferum, Catemania, Ihsahn, Aura Noir, Ragnarok (o 10.30 rano!:p), Moonsorrow, Sarke, Watain i Gorgoroth, który miał być jedną z większych atrakcji a wypadł w naszej opinii bardzo słabiutko. Mi się spodobało Sarke,  reszta mnie nie porwała.. może jeszcze Ihsahn mnie zainteresował.

Ragnarok:



tu Devourment (z gitarzystą- koniem:p)











A tu wesoły Gwar :p


Ostatni sobotni wieczór ten mieliśmy pracowity (chłopaki po wypiciu 4 litrów wina musieli się nieźle wysilić żeby dojść do siebie na Voivoda czyli na okolice godziny 19:p)

Co tu dużo gadać:
-Voivod (dziarskie chłopaki, choć się nie postarali bo grali głównie piosenki z płyt których nie znam!:p)
-Tankard- beermetal :p 
-Dying Fetus (fajnie, cięęężko)
-Meshuggah (mieliśmy idealne miejsca siedzące na jakimś krawężniku naprzeciwko sceny i mogliśmy się delektować a nie omdlewać na miękkich ze zmęczenia nogach..)
-Hypocrysy (tuśmy poszli po piwo, słuchając jednym uchem oczywiście :p)
-Agnostic Front- no czad po prostu, zapomnieliśmy o zmęczeniu, Miret- ten facet to prawdziwe zwierzę sceniczne
-My dying bride- spodziewaliśmy się tu kołysanki przed Sarke i Watain, a zaskoczyli nas mocą- da się jednak!:p Choć maniera wokalna Aarona Stainthorpe przypominała na początku biadolenie zmokniętego kota na dachu, ale potem się troszkę obudził chyba i pokazał że jak chce to potrafi:)

-Sarke- grobowo i klimatycznie
i czarne diabły z Watain:











Twierdza Josefov jak co roku zapewniła nam deszcz, który zamienił teren kempingu w gliniaste mokradło :p Niektórym zalało namioty i się zwinęły francuskie pieski już w sobotę rano :p



Rewelejszon mierzy swój mroczny kostium przed wieczornymi koncertami :p

Co do strony kulinarnej naszej wyprawy, to był nią głównie Gambrinus i Kozioł:) Ale zdarzyły się również bramboraki, langosz, kebab i inne przysmaki w płynie:)










Pierwszy raz udało się nam zdążyć oddać worek ze śmieciami i dostać eko-kaucję-zwrotną, w szalonej wysokości 50 koron:)
oto mój worek:

i oto moja kaucja:p



a to widoczek po festiwalu:p


Mała próbka tego co się działo:




No, to teraz wracam do rzeczywistości, zostało 10 dni do oddania pracy.. Zaczynam się bardzo denerwować..