wtorek, 21 lutego 2012

www.krakowexploration.blogspot.com

Jako że w winy swojej głupoty znowu jestem na bezrobociu, mam dużo czasu wolnego (stanowczo za dużo..) i ponownie zajmuję się pierdołami.
Z jednej z nich jestem szczególnie dumna, jest to mój kolejny blog (trzeci :p) gdzie zamieszczam relacje z wypraw eksploracyjnych z różnych opuszczonych miejsc.
Do tej pory fotki wrzucałam tutaj, ale chcę je mieć w jednym miejscu gdzie można będzie je łatwo odnaleźć.
Oczywiście większość zdjęć jest okropnej jakości, ale mi chodzi raczej o dokumentowanie mojej frajdy a nie o wrażenia artystyczne.
Z wielu miejsc nie mam fotografii, bo np. zdobywaliśmy je nocą, albo po prostu nie miałam aparatu, ale te co mam odnajdziecie właśnie pod adresem..

.. uwaga....





!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Bardzo serdecznie zapraszam, dziękuję za uwagę, wracam do oglądania horroru :)
("Haunted house project" koreańska szmira, ale dotyczy nota bene opuszczonego domu :p)

sobota, 18 lutego 2012

Huhuha

Zasypało mnie w jaskini :p





sąsiady zrobiły bałwana na balkonie :p


śnieg w tak nieoczekiwanych ilościach zrobił na wszystkich duże wrażenie, odbyliśmy zatem wieczorny spacerek (do wiadomego miejsca :p)







(ale sobie megalomański plakat strzelili.. :p)

I NAJWAŻNIEJSZY NEWS DNIA: MAM BILET NA AGNOSTIC FRONT!!!:)
W czwartek 23.02 lecimy do Kwadratu, Oi! brygada się zbierze spragniona hardkoru :p
Git będzie koncercik :)

wtorek, 14 lutego 2012

Wonderful life

Dzisiejsze wyjście na fitness zaowocowało niespodziewanymi emocjami..

przypomniałam sobie mój jedyny fitness w Rumunii, pierwszy i ostatni zarazem.
Najpierw się ucieszyłam że znalazłam taka możliwość na obczyźnie, potem plułam sobie w brodę :p
Zaadaptowane mieszkanie, wyścielane przepoconym dywanem, z komediowo- niedorzecznym zestawem ćwiczeń (z podskokami w roli głównej :p)
Już tam nie wróciłam, na szczęście udało się uciec bez płacenia :p
Fajne wspomnienie..

Po drugie puścili na koniec taką ładną piosenkę, której dawno nie słyszałam i tak mnie nostalgicznie nastroiła...




wesołych walentynek (czy też jak usłyszałam "Szczęśliwego nowego roku miłosnego"),  uważajcie na śnieżyce


czwartek, 9 lutego 2012

No co jest...

Od kilku lat prowadzę obserwacje jakości/ szczęśliwości następujących po sobie lat.
Jak o tym pomyślę, to w sumie zeszły rok był spoko (tzn pół super a pół lipne, więc uśredniając- spoko).

Wciąż czekam na jakiś bardziej przychylny rok, w którym wiatr będzie wiał piaskiem w oczy  z mniejszą zawziętością i kiedy w końcu odbiję się od finansowego dna;p

A tymczasem... rok 2012 daje mi ostro popalić od samego począku. Poza kilkoma miłymi wydarzeniami jak np. wizyta w Londynie czy zmagania snowboardowe, jest lipa jakich mało.

Nie dość że staję w obliczu kompletnego bankructwa, to jeszcze Państwo mnie dojeżdża z całej mocy. Tonę pod stertą listów poleconych z sądu, policji i jebanego Taurona
(a co lepsze- wszystkie przychodzą na adres domowy do mojej mamy, bo chyba nikt w tym kraju nie rozumie pojęcia "adres korespondencyjny" ...)
Wszystkie te instytucje próbują mnie wykończyć nerwowo i finansowo i pewnie im się to wkrótce uda (możliwe że mi nawet zabronią rowerem jeździć- no jak tu żyć!) *

..no chyba że faktycznie nadciąga apokalipsa.. z mojej perspektywy to by się nawet zgadzało

...a kiedyś człowiekowi było tak wesoło...  :p



* AKTUALIZACJA 1 MARZEC* kurwa, zabronili. No załamka po prostu.

środa, 8 lutego 2012

Na desce za granicą :p

Tak się bujamy:p
Do tej pory mam tyłek obity (wiadomo, nauka kosztuje) ale warto było, wkrótce ruszamy ponownie :)

















poniedziałek, 6 lutego 2012

U Dżasty- Camden

Ostatnia część relacji z Londka Zdroju, legendarne Camden (choć nadgryzione już mocno zębem komercji), gdzie zakupiłam trochę pierdółek i gdzie się widzę oczyma wyobraźni w charakterze napływowego mieszkańca































na koniec fotka Underworlda, chwilę poskamlałam pod tą bramą, tym razem nie miałam ani kasy ani towarzystwa na imprezę w  tym zacnym przybytku, ale obiecałam sobie że następnym razem już nie przepuszczę! Z tego co wyczytałam na rozkładzie jazdy, to nasz mały biedny dżezik nie ma podejścia...