środa, 28 lipca 2010

Doniczkowe życie- kolejna odsłona

Hm.... o czym by tu dziś napisać.... Niech będzie najlepszy temat zastępczy czyli zielone życie roślin.

Są liczne sukcesy.

W maju roślinki wyglądały tak:

dziś jest tak:
nie wiem co jest chwastem a co nie, grunt, że jest zielono:)


było tak:


jest tak:
nawet pokrzywa mi urosła:p



Ogarnęłam też wreszcie doniczki na oknach od frontu:


I do tego chmielek rośnie jak szalony
Tak jak mówił Dobry Wujek, jak będzie miał wokół czego się owinąć, to będzie rósł szybko i wesoło .. tak sobie myślę, że z ludźmi jest tak samo

poniedziałek, 19 lipca 2010

Stare kąty

Wrzucam kilka fotek z wczorajszego wieczoru, wizyta na starej kamienicy nastroiła mnie bardzo  nostalgicznie.  Tak długo tam mieszkałam, zostało sporo dobrych wspomnień.. Bardzo lubię to miejsce.


po tygodniu piekielnego upału, zaczął się czas ulew





sobota, 17 lipca 2010

Czego nienawidzę?

Co można robić o 6 nad ranem w niedzielę, gdy z przyczyn niezależnych od siebie nie da się już spać?

Można na przykład przygarnąć laptopa do łóżka i oglądnąć jakiś film (zaraz to zrobię). 

Można przekuć jałowe leżenie na coś konstruktywnego i zabrać się za pisanie pracy (tę opcję odrzucam).  

Można poleżeć i porozmyślać o niebieskich migdałach (ale jest za głośno i za gorąco więc tego nie zrobię).

Można też np wrzucić notkę na bloga. Wiem, że blogerowcy mają takie różne zabawy jak np "10 prawd o mnie", czy "Co lubię", do których zapraszają innych blogerowców. Dziś ja samą siebie zapraszam, a żeby nie było za miło, dziś będzie to zabawa pt: "Czego nienawidzę?".

Czego nienawidzę?

1. Chrapania. 

2. Żuli w MPK.

3. Pająków i ogólnie robali.

4. Jak ktoś mi nie daje spać.

5. Pisania pracy magisterskiej.

6. Kłamców.

7. Abby, piosenki "Zombie" i "I will survive".

8. Zdrady pod każdą postacią.

9. Syfu.

10. Pewnej osoby.

11. Konieczności bycia miłym dla osób których nie szanuję.

12. Swego braku przebojowości.

13. Myśli, że życie jest tylko jedno, czas tak szybko ucieka, nie da się go cofnąć i nie da się przeżyć jednej chwili na kilka różnych sposobów. 

14. Jak mi się psuje coś czego nie umiem sama naprawić.

15. Że nie umiem zarobić dużo pieniędzy (to się wiąże z punktem 12)

16. Gdy mnie ktoś lekceważy.

17. Gdy chcę być sama a jest to w danej sytuacji niemożliwe.

18. Bólu zębów.

19. Braku dobrych manier i nieznajomości savoir- vivru.

20. Zimnego mieszkania w zimie. (choć teraz w te upały, byłaby to interesująca odmiana..:p)

21. Miałkości życia i miałkości mojej własnej. 


A teraz film, mój wybór padł na Green Street Hooligans 2. Myślę, że sprawdzi się w roli absorbującego "oglądadła". 

DOPISEK- Sprawdził się. Taka dawka krwi i przemocy w niedzielny poranek, każdego skutecznie oderwie od własnych zmartwień:p




czwartek, 15 lipca 2010

W taki upał jak dziś...

1. Jak idę na fitness, to dostaję w pakiecie gratisową saunę:p

2. Sukienka przykleja się do pleców

3. Ręce przyklejają się do biurka i muszę podłożyć kartkę papieru pod przedramię, żeby móc pracować na komputerze

4. Jak wkładam stopy do miednicy z zimną wodą, żeby choć na chwilę się poczuć rześko, to w ciągu 10 minut woda nagrzewa się do temperatury pokojowej, czyli ok 40 stopni

5. Około godziny 18 dostaję zapaści (od 14 słońce bezlitośnie świeci w moje okna i około 17, 18 zanikają moje funkcje życiowe)

6. Ze zdziwieniem i niedowierzaniem patrzę się na serial w telewizorni, w którym ludzie chodzą opatuleni w kurteczki i szaliczki a na ziemi leży śnieg

7. Nie da się przygotowywać muzycznie do Brutal Assault, gdyż Gorgorothy i inne szatany po prostu nie wchodzą (jedyne co wchodzi to King Crimson i Earth, a po 18 nawet to nie)

8. Nie mogę pracować nad swoją letnią opalenizną, gdyż wyjście na słońce nie wchodzi w ogóle w grę

9. Nie mogę się w nocy przykryć, a lubię spać przykryta

10. Odpada strojenie się i dbanie o makijaż- liczy się tylko przetrwanie

Już się cieszę na rzeźnię w namiocie, nieważne o której godzinie i w jakim stanie człowiek się położy, najpóźniej o 9 jest się na nogach, bo pozostanie w namiocie grozi udarem:p


 

Wyprawa część druga - Radom miasto malw

Kontynuując moją historię, wieczorem po tym oto ognisku

i po jakże kojącym prysznicu, (zdjęciami nie dysponuję) udaliśmy się na piwko do centrum. 

Radom wszystkich nas zaskoczył pozytywnie, jest naprawdę ładny (mam na myśli centrum, nie blokowiska:p) i stanowi sporą przyjemność dla wielbicieli opuszczonych i sypiących się domostw:)

Wieczorem było tak:



a w dzień tak:


No i wszędzie te malwy....:) Dziko rosnące, wysokie, białe, różowe, fioletowe, porastały całe podwórka... byłam zachwycona!:) (malwy to moje ulubione kwiaty, zaraz przed bławatkami:)


środa, 14 lipca 2010

Wyprawa część pierwsza - fabryka

W miniony weekend, zgodnie z moimi entuzjastycznymi zapowiedziami, urządziliśmy sobie pustostanową ucztę zmysłów w opuszczonej fabryce pod Radomiem. 

Wyprawa się udała idealnie zgodnie z założeniami.

Po krótkim błądzeniu w poszukiwaniu właściwej bramy, udało się dotrzeć na miejsce (przez zupełnie inną bramę oczywiście:p)

Fabryka ogromna, nie rozczarowała, choć w porównaniu do zeszłorocznych zdjęć które oglądałam  w internecie, zasmuciła postępująca dewastacja (i nie mam tu na myśli ani zęba czasu, ani fauny ani flory)

Spędziliśmy tam kilka fotograficznie owocnych godzin i usatysfakcjonowani udaliśmy się na ognisko na pożarcie komarów. Po ognisku, wycieńczeni tym przeżyciem, poszliśmy (dalej zgodnie z planem) na nocny obchód Radomia, ale o tym w następnej notce.

Dziś, parę zdjęć z naszej eksploracji, na dowód żeśmy byli i że fajnie było:p




na koniec wycieczki chłopcy wbili się jeszcze do tego oto podniebnego korytarza:

Rambo dla tych co dotrwali do końca:p

czwartek, 8 lipca 2010

"Pani Sabino, kiedy się pani obroni?"

Jestem z siebie dumna, ponieważ załatwiłam jedną z tych nużących spraw, których się cholernie nie chce załatwić, a niestety trzeba. Sprawą tą było udanie się na uczelnię do sekretariatu w celu podbicia legitymacji na drugi semestr. (lipiec to już chyba najwyższa pora...;)
O zaległym podbiciu przypomniała mi Pani Kanar z tramwaju, w trakcie kontroli biletów. Bilet (ulgowy rzecz jasna) miałam, lecz aktualnej legitymacji już nie.
Zatem, udałam się do rzeczonego sekretariatu skąd mnei odesłano do dziekanatu a następnie do siedziby MPK w celu załatwienia sprawy. Załatwiłam (o radości!) co nie było przecież takie oczywiste ze względu na mój nieprzepisowy wiek ;)

No, a tytuł notki nawiązuje do zdania jakim mnie przywitała pani sekretarka, świadczącego o tym, że jestem już legendą na moim wydziale, które mnie dosyć przybiło i zmobilizował do pisania na całe 15 minut... (w czasie których jechałam rowerem do domu.. jak dojechałam to mi wena minęła .. ech)
Dziś bez zdjęcia.

P.S. Jeszcze tylko piątek i w sobotę ruszamy do Radomia w celach towarzyskich i eksploracyjnych !:)

wtorek, 6 lipca 2010

178 dzień

"Dziś 178 dzień roku i tyleż samo jeszcze pozostało" napisał mi dziś Dobry Wujek. To naprawdę szokująca nowina, zważywszy, że dopiero co robiłam sobie założenia na rok 2010 i planowałam jaki będzie wspaniały, a to już połowa.. 

Poza tym, już w ten weekend jedziemy na podbój opuszczonej fabryki do Minia:) Planujemy to już od ponad miesiąca i doczekałam się:) Dodatkowo pan pogodynka powiedział dziś w prognozie, że od soboty będą prawdziwe upały, tak że idealnie:) Nie omieszkam oczywiście zamieścić tu foto-relacji:p

No i na koniec podzielę się informacją, że usłyszałam w radiu, że.. na Metal Hammer Festiwalu zagra.. Opeth! Pewnie znowu wszyscy o tym dawno wiedzieli i nikt nie raczył mnie poinformować! (pozdrowienia dla Kawalera...grrrr:p) Wprawdzie i na Opecie i na Kornie już byłam, ale jak mówi stare ludowe porzekadło- Opetha nigdy dość:p

Jacyś chętni? Kawaler? Rewelejszon? Oi- Lechu?:p


niedziela, 4 lipca 2010

Czytajcie mojego bloga ziomusie!:p

Takim oto tekstem poczęstowałam znajomych w czwartej czy piątej godzinie imprezy, wprowadzając ich (i siebie zresztą też) w stan niemałej konsternacji:D (bo ja się po prostu strasznie cieszę jak się okazuje, że ktoś to czyta co ja tu wypisuje:)  

Śmiesznie jest sobie poprzypominać na trzeźwo co się wygadywało poprzedniego wieczora:p

No, a poza tym, nie mam nic ciekawego do powiedzenia poza tym, że jest już lipiec (to że czas szybko mija to wiadomo, ale czerwiec w tym roku pobił wszystkie rekordy...) a to jest mój ulubiony miesiąc:) Muszę się jakoś skupić, żeby mi ten lipiec tak nie śmigną.

A, no i smutna nowina, że Dzikus z Azji mnie opuszcza, przeprowadza się do domu z ogrodem nad Wisłą, burżuj jeden;) za karę wrzucam potajemnie zrobione zdjęcie Dzikusa rozgrzewającego się przed jogą:)

A żeby było kolorowiej, to dorzucam jeszcze parę zdjęć żyjątek z mojej ściany

biedroneczka 

żyrafy

koza

robaczek

i na sam koniec moja noga jadąca windą:p

Pozdrawiam:)