poniedziałek, 15 sierpnia 2011

BRUTAL ASSAULT 2011- raport:)



Po tym roku stwierdzam że jestem w kiepskiej kondycji koncertowej, gdyż doczekanie do 1 w nocy np na Tyra, Mayhema czy 1349 było dla mnie torturą lub wręcz niemożliwością.


Nie wracam powalona na kolana, ale fakt że Brutal to mój ulubiony festiwal się nie zmienił:)
Pojechaliśmy trochę za biedni (strasznie zdzierają na wszystkim)  i szkoda że nie dzień wcześniej
(nasz wesoły autokar jechał w tak rozluźnionym tempie, że spóźniliśmy się na Hecate Enthroned, czego oboje z Sebolem nie mogliśmy przeboleć), dobór zespołów też nie do końca pod nas (poprzednie edycje były dla nas szczęśliwsze pod tym względem) ale nie narzekam bynajmniej (chyba że na  prawdziwie brutalne komary) i DO RZECZY:

The EXPLOITED:)


Nie ukrywam, że to na tym koncercie zależało mi najbardziej. No i znowu- dupy mi nie urwało, Agnostic Front rok temu obdarował większą energią, może to kwestia godziny- pewnie gdyby grali po ciemności lepiej by weszło.. Ale cieszę się że widziałam oczywiście, nie pamiętam wszystkich kawałków, ale zagrali napewno Alternative, Beat the Bastard, Fuck the System, Fuck the USA, i na koniec Sex and Violence.



Gwiazdą festiwalu był Motörhead, ale ja go nie lubię (ale herezje opowiadam :P) więc przejdźmy lepiej do Sepultury i Satyricona:)
Sepultura grała drugi rok z rzędu i rok temu bardziej mnie ruszyła, nie znaczy to bynajmniej że do tej pory mnie kark nie boli :p
Było parę kawałków z nowej płyty "Kairos", poza tym What I Do! z "A-Lexa", a także Escape to the Void,  Roots, Ratamahatta, Nomad, i coś tam jeszcze (myśleliśmy że może z okazji 20- lecia "Arise" zagrają może nawet całą płytę, ale nie)


to chyba gra Sepultura, pewna nie jestem, poza tym jak się można zorientować mój aparat jest ekstremalnie do dupy i ogólnie nic nie widać


Satyricon:




Udało mi się nie zaspać na rumuńskiego Dordeduha, zrobili fajne wrażenie choć godzina 11 rano nie pomagała, nie zagrali niestety nic z "Valea Omului" no ale ludowe tradyzyjne instrumenty mieli intrygujące :p






Te polskie flagi oznaczają że gra Vader (nie przepadam, pewnie kolejna herezja :p)




Żwawe Turisas:


Týr- na którego strasznie się napaliłam (dzięki Sebollo że mnie obudziłeś na czas!;p) i który oczywiście zagrał kawałki których nie znam (standard :p)






Szatański Tsjuder (załapałam się bo był po Tyrze:p)


















 




Powrót nie obył się bez komplikacji w postaci jednej szalonej dziewoi która uparła się w przypływie pijackiej histerii że się powiesi w lesi na smyczy od telefonu.... :D Trzech chłopa musiało ją siłą wtargać do autobusu .. Cyrk :p



I tyle. Ciekawe co będzie za rok, kibicuję Slayerowi, Ancient i Inquisition:)
P.S. A propos: 28 września kolumbijski Inquisition zagra z Kazamatach, czyli naprzeciwko mojego domu! :) To rozumiem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz