poniedziałek, 5 września 2011

W cieniu kominów

 
Czyli dziś o mojej pracy, w cieniu łęgowskich kominów. Nowiuśkiej pracy, która sama do mnie przyszła na własnych nóżkach, zanim ja zaczęłam jej szukać.
Bez wdawania się w szczegóły, powiem tylko, że jakby ktoś potrzebował trochę popiołu lotnego z węgla, (kod odpadu 10 01 02) to proszę do mnie :p

To moje biuro które dzielę z panem Januszem (nigdy go nie ma), pani prezes w pokoju obok.



wysiadam na przystanku o uroczej nazwie Niepokalanej Marii Panny :p





Dziś miałam dość armagedonowy dzień, walczyłam z poje@#$%^$# nym programem do wystawiania faktur, ciągle jakieś błędy, faktury korygujące, pani księgowa która mi nie pomaga choć powinna (jej akurat nie lubię) wysyłam nie te mejle do nie tych osób, przybijam pieczątki do góry nogami... eh...:p
(..powinnam chyba odstawić alkohol coby odbudować podupadłą koncentrację ... :p)

Jutro zamontują telefon stacjonarny, wirtualny fax już jest,
całe szczęście że choć drukarko- skanero- xero jest naprawdę przyjazne (co się rzadko zdarza bo przeważnie to bardzo złośliwe urządzenia :p)
Niby się cieszę i naprawdę podoba mi się, ale jak pomyślę że jutro znowu pobudka niewiele po 6 rano i cała seria kolejnych błędów i pomyłek to ciężko wzdycham.... :p
Dobra, tyle, nie mam siły, tymczasem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz