wtorek, 14 sierpnia 2012

Czekając na czołgi czyli BRUTAL ASSAULT 2012 RAPORT


Człowiek czekał cały rok... i teraz znowu zaczyna się kolejne czekanie, tym razem na osiemnastkę Brutala ;)

Na dzień dobry tuż po rozstawienu namiotów nasi sąsiedzi zaczęli siać panikę że podobno rano mają jechać tędy czołgi i bez litości przejadą po wszystkim co zastaną na swojej drodze ;)
Sąsiedzi się zmyli, myśmy postanowili zaryzykować i... żadne czołgi nie przyjechały.
(nawet poczuliśmy nutkę rozczarowania, już widzieliśmy oczyma wyobraźni tę lufę skierowaną prosto w twarz po wychyleniu rano zaspanej głowy z namiotu... to byłoby coś ;)

Pogoda się udała, choć oczywiście tradycyjnie popadało, nie wiem jeszcze ile przyjechało w tym roku ludzi, ale mam wrażenie że jest ich z roku na rok coraz więcej, wieczorami oj było BARDZO ciasno.



Na wielki minus siuśkowe festiwalowe piwo, którego picie nie wpływało w żaden sposób na podniesienie promili we krwi, normalnie woda w kolorze piwa.
Z kulinariów: langosz, bramborak i hranolky- jak co roku ;)

A teraz do rzeczy:
Pierwsze cośmy zobaczyli to bodajże Black Dalhia MurderCorrosion of Conformity, potem poszliśmy do miasta na piwo i wróciliśmy na Heaven Shall Burn (już po Woodstocku kiedyś tam miałam się zapoznać, teraz znowu ten plan odżył, świetny koncert).



Ministry fajnie, choć tak głośno że aż mi wytrzęsło organy wewnętrzne, Dimmu jakoś średnio,
no i tu nastapił problem: w tym roku po raz pierwszy zrobiono trzecią scenę w magazynie za straganami, co nie byłoby jakimś specjalnym problemem (grały na niej głównie jakieś czeskie mało znane zespoły) gdyby nie to że jakiś pajac bez pojęcia wrzucił na nią... Inquisition!
Ludzi się zeszło jak mrówków, ciężko się było wcisnąć, w środku piekło (zostałam zawleczona przez Dziadzię prawie pod samą scenę ;)... a najgorsze to że koncert się pokrywał z Sick of it All i Samaelem.
Wykonaliśmy ekwilibrystyczny wysiłek żeby nic nie ominąć,
i tym sposobem byliśmy na 15 minutach Sick of it All (ja osobiście bym została dłużej), pobiegliśmy na Inquistion (zajebisty szatański zionący wyziewami z piekła koncert!!!jeden z lepszych na całym festiwalu, diabeł wylazł na chwilę z otchłani;) i wróciliśmy na ostatnie kawałki Samaela (juz go widziałam z 5 lat temu na Brutalu) W tym roku jak zwykle fajnie zagrali ale chyba bez rewelacji.. (choć zawsze jest miło usłyszeć Baphomet's Throne).
Kompletnie wykończona (pobudka o 4 rano dała się we znaki) poszłam do namiotu i niestety nie zobaczyłam Arcturusa.. (Nile tak nie żałuję choć podobno było spoko) no cóż... może jeszcze będzie okazja (choć Dziadzia ich bezlitośnie wyśmiał ;)





Drugi dzień był jakby programowo dla nas najsłabszy, to postanowiliśmy się przynajmniej przed południem zaprawić na mieście. Sprawnie wstaliśmy ok 9, mycie i do monopola. Zaopatrzeni w browary rozsiedli smy się na trawce, wypiliśmy po piwie i stwierdzilismy że siły nie mamy, alko nie wchodzi... i że wracamy spać :D Jak emeryci jacyć ;)  To chyba nasz najtrzeźwiejszy festiwal w życiu;)





Zebraliśmy się na Incantation (warto było) i Insomnium a ja szczególnie czekałam na Kampfara, który mi się owszem spodobał ale tradycyjnie grali to czego nie znam więc do końca nie wiem.


Zajebiście mi się spodobało Municipal Waste (choć słuchałam go spod namiotu z odległości pół kilometra więc moje odczucia mogą być mylne),
Amon Amarth bardzo mi trafiło, Machine Head hm.. byłam, słuchałam ale to nie moja bajka (choć wszystkim się podobało- to samo z Napalm Death- choć pewnie bluźnię;)
Na koniec dnia Paradise Lost - w sumie spoko ale bez szału, smętnawo, pamiętam że zagrali Forever Failure, coś z Tragic Idol, ze 2 piosenki z Icon  i więcej nie pamiętam, w między czasie dźwiękowca pojebało i mieliśmy mix Paradise z Gorguts którzy się stroili na scenie obok, aż się Nick Holmes poirytował i krzyknał ze sceny "KEEP IT DOWN!!" ;)
Gorguts podobno super, tak słyszałam, nie wiem, wymiękłam i lulu.




No i trzeci dzień na który najbardziej czekałam, 
po tym jak żeśmy wstali ok 9, poplątali się tu i ówdzie, stwierdziliśmy zgodnie że nie mamy siły i poszliśmy spać do 15 :D
Wstałam wszakże na Solstafira który mi się bardzo spodobał (kawałek Fjara naprawdę przepiękny http://www.youtube.com/watch?v=A6j7mUxGz20) choć i tak uważam że tego lepiej się słucha w domu (sam wokalista żartował że są chyba najspokojniejszym zespołem na całym festiwalu :p)


Potem nastąpiły przepychanki z Sodomem, który wypadł ze swojej godziny i zagrał dopiero po 2 w nocy (i dlatego własnie ich nie widziałam.. ;), leśne ludki z Finntrolla (wesoła muzyczka, całkiem przyjamna) no i jazda:
Immolation (miazga)
Six Feet Under (zaczęli i skończyli kawałkami Cannibali: Stripped,raped and strangled i Hammer Smashed Face oczywiście),
Agnostic Front (mój ukochany, jak zwykle wypadł energetycznie, oni po prostu nie zawodzą choć na trzeźwo to nie ta sama zabawa
(zagrali min: For my family, Crucified, Gotta go, All is not forgotten, Take me back, Addiction)
At the Gates, Immortal (jakoś mniejsze wrażenie niż 2 lata temu, troche mnie zmęczyli) i
Moonspell który tym koncertem kończył trasę koncertową (udało się nam z Dziadzią zaliczyć 3 ostatnie kawałki i to akurat te 3 co znamy :p Vampiria, Alma Mater i Full Moon )





Wsio. Na sam koniec użądliła mnie osa i skończył się festiwal:)




Ciekawe kto zagra za rok i tradycyjnie: gdzie jest ANCIENT??!

3 komentarze:

  1. mała korekta:Jeśli chodzi o kawałki Cannibali, które zagrało Six feet to pierwszy był"Stripped,raped and strangled" Przesyłam wersje live i studyjne do przesłuchania:) : http://www.youtube.com/watch?v=lXmAgaV8bmc
    http://www.youtube.com/watch?v=TpMgRQPT5jc&feature=related
    http://www.youtube.com/watch?v=yOHl7yDVK7c&feature=related
    http://www.youtube.com/watch?v=vVCFUiU25DM&feature=fvwrel (ale pogo!!!!)
    P.S
    dobry blog:)
    pozdrawiam Konrad

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki za poprawkę, przyznaję że CC znam się bardzo średnio :p
    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prosiłbym o przesłanie fotek na maila pinhet@onet.pl :)

      Usuń